Wszystko zaczęło się chyba w latach osiemdziesiątych, od elektronicznych zegarków, coraz częściej pojawiających się w roli prezentów - pamiątek na Pierwszą Komunię świętą. Za zegarkami zaczęły się wyłaniać nieśmiało magnetofony (czasem w wersji luksusowej – bo dwukasetowej!), a później magnetowidy i inne walkmany. Standardem w komunijnym obdarowywaniu nieletnich stały się również markowe rowery. Takie oto "pamiątki" Pierwszej Komunii trafiały w tym dniu pełnym zadumy z rąk do rąk, a potem na niezliczone podwórka, gdzie ich zadaniem było zaimponowanie możliwie największej liczbie kolegów i sąsiadów.
Czasy się zmieniają, ale w tym przypadku im dalej wejdziemy w las, tym i drzew przybywa. Gadżety, o których marzą dzieci, stają się coraz bardziej skomplikowane i tym samym coraz droższe. W odziane w białe rękawiczki ręce zaczęła trafiać elektronika, której nie powstydziłby się sam James Bond. Stare, poczciwe rowery z wyższej półki zaczęły ustępować miejsca quadom. Ta ostatnia, dość niebezpieczna moda, została ostatnio nieco przytemperowana poprzez regulacje prawne, uwagę dzieci przyciągają więc nieco mniejsze gadżety.
Na topie są tablety – oczywiście im lepszej marki, tym większy szacun na dzielni, ale tańsze tablety też "dają radę." Na całe (dla rodzica głównie) szczęście, tablet to coś więcej niż tylko zabawka służąca do odtwarzania filmów, muzyki i gier. To przecież pełnoprawny komputer, który może służyć do pracy, nauki i serfowania po internecie. Dodatkowym plusem jest poręcznosć urządzenia i fakt, że chcąc pochwalić się nim, dziecko wyniesie je po prostu na podwórko a nie sprowadzi nam na głowę stado kolegów chętnych obejrzeć nowy komputer stacjonarny.
A komputer stacjonarny to też popularny prezent, choć powoli odchodzący do lamusa. Nie dość, że często droższy od laptopa czy wspomnianego tabletu, to jeszcze zabiera nieprzyzwoitą ilość miejsca. W dzisiejszych czasach powinniśmy przystosowywać dziecko do życia w ścisku, a nic nie uzupełnia lepiej 20 metrowej kawalerki niż maleńki komputer przenośny.
Popularne również są konsole do gier – a te dzielą się na dwa rodzaje. Pierwsze są konsole stacjonarne, które są w stanie obsłużyć największe i najnowocześniejsze gry oraz zająć nam telewizor w salonie na większą część dnia. Ewentualnie wprowadzić do życia codziennego niekończące się pertraktacje o wyższości Teleexpressu nad kolejnym rajdem z niebieskim jeżem w roli głównej. Dlatego najlepiej przychylić się do bezinwazyjnej (dla naszego salonu) opcji konsol przenośnych, bo wtedy dziecko wraz z konsolą przeniesie się poza zasięg telewizora i da nam ze spokojem posłuchać co ma do powiedzenia Pan Orłoś. A w ogóle to jeszcze lepiej zrobimy, kiedy zamiast konsoli przenośnej kupimy jednak ten tablet, bo zawsze będziemy mogli poudawać przed samym sobą, że dziecko czasem będzie używać go do nauki. Jakoś lżej wtedy znieść lekkość portfela.
Jeżeli jednak lekkość portfela dokucza nam jeszcze przed dokonaniem jakiegokolwiek zakupu, to... Cóż, wtedy najlepiej kupić dziecku tradycyjną pamiątkę z I Komunii świętej. Taki album okolicznościowy, z miejscem na zdjęcia, opisy i ogólnie wspominki, po które młody człowiek sięgnie chętnie i z rozrzewnieniem za lat kilka i kilkanaście. Bo za tych kilkanaście lat bowiem, ten przewspaniały tablet to co najwyżej przyciskiem do papieru będzie mógł zostać.